sobota, 12 listopada 2011

Mark Webber w Lotus Renault GP

What the face...?



Australijczyk dał fanom F1 do zrozumienia, że zespół z Enstone rozmawiał z nim w celu ściągnięcia go w swoje szyki. Albo jest to kompletnie niezrozumiałe działanie Erica Boullier i jego świty, albo to ja czegoś nie pojmuję. W jakim celu, po co i dlaczego LRGP chciało mieć Webbera u siebie wszystko powinno się wyjaśnić po przeczytaniu tego fajnego posta.


Jak wiadomo, zespół Roberta Kubicy jest w marnym, jeśli nie fatalnym stanie finansowym i nie tylko. Najważniejsi inżynierowie, mechanicy i inni ważni ludzie systematycznie odchodzą, bo praca w takich warunkach najwyraźniej nie ma sensu. Musicie przyznać, że wygląda to naprawdę fatalnie, skoro nawet dobrzy i doświadczeni kierowcy decydują się zrezygnować (he-he-he). Pieniądze od zawodników za starty w wyścigach są kroplą w morzu potrzeb, bo po prostu są niewielkie - na przykład Pastor Maldonado płaci swojemu około 8-9 razy więcej, niż Brazylijczyk Bruno Senna. Szefowie zarzekają się, że trwają intensywne prace nad bolidem tegorocznym, jednak coraz większy nacisk kładziony jest na bolid w przyszłorocznej wersji. Hmm... fajnie, ale dlaczego tego nie widać na torze? Kierowcy są słabi, nie mają większego wpływu na rozwój, natomiast dobrze idzie im narzekanie i gra w piłkę nożną. Bez wątpienia zespół nie ma pieniędzy na stopniowe poprawianie swojej pozycji w stawce. Piąte miejsce w klasyfikacji konstruktorów jest wyraźnie poniżej oczekiwań. Można odnieść wrażenie, że bolid nie zmienił się od początku roku, kiedy faktycznie był konkurencyjny. 


Mimo problemów z Nickiem Heidfeldem, który również spisał się poniżej poziomu, a i tak naraził zespół na straty pieniężne oraz na porost siwych włosów u pana Boullier. Chyba cała ta kłótnia z kontraktem i 2 milionami euro(?) była niepotrzebna i szkoda, że ostatecznie nie udało się tego sprawnie ominąć. Wciąż nierozstrzygnięta pozostaje sprawa miejsca dla Kubicy po jego powrocie. Nikt nie spodziewa się, że któryś z dwójki Pietrow-Senna z uśmiechem na ustach ustąpi Polakowi, który (po co ja to w ogóle piszę) jest o klasę lepszy od obu panów, mimo iż mają za sobą spory kapitał - jeden w postaci nazwiska, drugi natomiast w postaci zdolnego do wszystkiego premiera kraju. 


Sytuacja Marka Webbera jak dla mnie jest pewna i Australijczyk po prostu zostanie w RedBullu, gdzie bolid jest i będzie w stanie pozwolić mu na zdobycie tytułu, a już na pewno na walkę na podium. Pewne jest, że nawet gdyby Mark miał trafić do LRGP zażyczyłby sobie tak grubą forsę w ramach pensji, że stan konta ekipy z Enstone byłby tak mizerny, że nawet Silvio "Bunga Bunga'' Berlusconi by to zauważył. Mimo to i tamto, szanowne władze teamu postanowiły zagaić do Webbera. Gdyby do transferu faktycznie doszło, w posadach zespołu przeszłoby potężne trzęsienie ziemi, bo przecież Kubica też wraca, a wątpię, że tak po prostu by się go pozbyli.


Ja nie rozumiem, mój kumpel nie rozumie, nikt nie rozumie o co chodzi w całej tej sytuacji, ale na początku obiecałem, że wszystko stanie się jasne, dlatego tłumaczę - spisek.

1 komentarz: